Bardzo długie zaręczyny – Journal d’une Fiancee

28 lipca, 2009 at 1:05 pm (Anais Nin, Paryż)

Jak powinny wyglądać „idealne” zaręczyny? Czy mężczyzna powinien oficjalnie poprosić rodziców o rękę swej ukochanej? Czy może niespodziewanie wyznać jej miłość w chwili intymnej bliskości? Zaręczyny Anais i Hugo, i to co po nich nastąpiło, na pewno nie były tym, o czym marzy każda dziewczyna. Można jednak powiedzieć, że było „typowo” – zakazane uczucie, sprzeciw rodziców, zwątpienie i dojrzewanie do ostatecznego kroku, huśtawka uczuć i najważniejsze słowa wypowiedziane w liście. Czy to było romantyczne?

Wydarzenie z 8 czerwca 1922 zapoczątkowało Dziennik Narzeczonej, który Anais prowadziła do stycznia 1923. Hugo wyznał jej miłość i po raz pierwszy ją pocałował. Romantyzm skończył się w chwili, kiedy jej powiedział, że nie może jeszcze zaofiarować jej takiej miłości, o jakiej oboje marzą, ale prosił, żeby na niego zaczekała. Ona sama też nie była pewna, czy to na taką miłość Hugo czekała. Jednak potajemne zaręczyny  stały się faktem. Pomimo wątpliwości i nieprzychylności rodziców Hugo Anais postanowiła czekać.

Czerwiec. That night he told me he loved me, but not with the love he deemed worthy of me; part of him was not yet ready for the high pitch of devotion he intended to give me, and he begged me to wait […]

at the time was certain only that I trusted him, so that when he asked me if he had a right to ask me to ait thus for him, I was silent and looked up simply into his eyes that he might read in mine of the great love he head kindled in me.

(Early Diary of Anais Nin, Vol. 2, 1920-1923, str. 430-431)

Pod koniec września 1922 rodzice wysłali Hugo do Europy w nadziei, że uczucie przeminie. Pojawiły się też groźby, że się go wyprą a nawet wydziedziczą jeśli poślubi Anais. Ona wyjechała na Kubę i postanowiła znaleźć sobie bogatego kubańskiego męża, który bedzie w stanie utrzymać ją i jej rodzinę, przez co zyska akceptację matki Anais. Jednak uczucie pozostało.

Październik. Oh, Hugo, you are my dream […] One thing I know, I shall never cease loving you, I shall never love anyone else […] tonight I feel capable of proving the extent of my love through marriage.

(Early Diary of Anais Nin, Vol. 2, 1920-1923, str. 488)

W grudniu nastąpiły kolejne oświadczyny. Hugo przysłał list, w którym poprosił Anais o rękę. Oczekiwane „tak” Anais przysłała mu w depeszy.

„With the restoration of my tired body I am now able to know how blessed I am in your love, my sweet, my own Anais.”

(z listu Hugo do Anais)

Grudzień. I have finally promised Hugo to marry him. I sent him a cable after receiving a letter which completely revolutionized me. All the generous sentiments, the devotion, the supreme understanding, are at last roused in him… I had a vision of a truer happiness for Mother. God help me!

(Early Diary of Anais Nin, Vol. 2, 1920-1923, str. 515)

Czy patrząc na jej historię z perspektywy czasu, chciałybyśmy takich oświadczyn? I tego, co po nich nastąpiło? Romantyczne wyznanie w konfrontacji z prozą życia. Rozciagnięte w czasie pytania i odpowiedzi. Młodzi, zakochani w sobie ludzie przeciwko niezadowoleniu rodziców – tego chyba nadal nie da sie uniknąć. Ich problem był charakterystyczny dla czasów i miejsca, w jakich żyli. Rodzice Hugo nie akceptowali Anais, bo była biedną, katolicką cudzoziemką, która nie pasowała do bogatego chłopca, przedstawiciela elitarnego środowiska WASP (White Anglo-Saxon Protestant).

Jednak opowieść o Anais w wydaniu współczesnym trwa. Co prawda w naszym kraju bycie katoliczką nie jest problemem (bo jak w ogóle mogłoby być inaczej? „Polska to kraj katolicki”), a kwestia pieniędzy i utrzymania kobiet już dawno przeminęła (chociaż dobrze zarabiająca kobieta to teraz problem dla mężczyzn – niektórych…), ale zawsze znajdzie się jakaś mamusia, dla której żadna kobieta nie jest odpowiednia dla jej syna :-)  Groźby i prośby przybrały inną postać, ale nadal są bronią w walce o syna. Nie ma mowy o wydziedziczeniu, ale granie na uczuciach i uprzykrzanie życia młodym parom to temat rzeka…

Może więc warto poszukać romantyzmu w tym wszystkim, spojrzeć na pierścionek i przypomnieć sobie tamten moment :-) Może list i depesza nie były wcale takie złe. W dzisiejszych czasach zestresowany mężczyzna może wynająć firmę, która zorganizuje „niezapomniane, wyjątkowe zaręczyny za jedyne kilka tysięcy złotych”. Ciekawe czy któryś z pracowników takich firm wpadłby na pomysł, żeby po prostu napisać list? A może byłoby to za mało oryginalne? Chociaż z drugiej strony… W erze emaili i smsów to byłoby coś! Prawdziwy list napisany ręcznie na prawdziwym papierze, w zaklejonej kopercie ze znaczkiem  :-)

Ps. Paris Paris…

1 komentarz

  1. kw said,

    wyjdź za mnie

Dodaj komentarz